Nasze narzędzie do zarządzania zgodami użytkownika na korzystanie z plików cookie jest tymczasowo offline. Z tego powodu niektóre funkcje wymagające zgody użytkownika mogą nie być dostępne.
Ładowanie samochodu elektrycznego ‒ jak długo trwa, ile kosztuje?
Ładowanie samochodu elektrycznego budzi niemal tyle samo nieporozumień, obaw i kontrowersji, co technologia 5G, rozprzestrzenianie się pandemii czy globalne ocieplenie. W dyskusjach na ten temat nie raz brakuje nam ugruntowania w merytorycznych argumentach i umiaru. Przyjrzymy się zatem faktom dotyczącym ładowania auta elektrycznego i spróbujmy na chłodno ocenić, jak obecnie wygląda sytuacja kierowcy.
Ile kosztuje samochód elektryczny?
Wybór samochodu elektrycznego wydaje się dla wielu podobny do diety wegańskiej: łączy w sobie na równi rys wielkomiejskiej ekstrawagancji i ekologicznej odpowiedzialności. To sprawia, że wiele osób myśli: nie jesteśmy na to gotowi. Jednak rok po roku branża moto udowadnia, że elektryki stają się oczywistym znakiem przyszłości. Gdy mówimy o autach elektrycznych, mamy na myśli przynajmniej dwa rodzaje samochodów: auta hybrydowe PHEV (które możemy ładować z gniazda z prądem) oraz auta w pełni elektryczne BEV (w 100% zasilane są baterią). Jak jednak wygląda ta sprawa od strony finansowej?
W obu przypadkach wydatek na samochód jest nieco większy niż za jego benzynowy odpowiednik z segmentu. Za nowego, w pełni zelektryfikowanego 3-drzwiowego MINI Hatcha zapłacimy 139 tys.zł, a za nowoczesną hybrydę MINI Countryman SE 153 tys. zł. Na szczęście po zakupie okazuje się, że elektryki i hybrydy typu plug-in mają same zalety w kwestii utrzymania, codziennej eksploatacji, osiągów i ‒ co nie mniej ważne ‒ standardów ekologicznych. W końcu spalanie paliwa to nie jest dłużej nasz problem gdy przesiadamy się do elektryka.
Ile ładuje się samochód elektryczny?
Każdy właściciel samochodu elektrycznego i hybrydy staje przed pytaniem, gdzie naładować samochód elektryczny i ile to zajmie. By odpowiedzieć na to pytanie, musimy najpierw dokonać ważnego rozróżnienia na rozmaite sposoby, w jakie możemy „napełnić bak” naszego elektryka.
Najwolniejszą ‒ ale również najczęściej wybieraną przez kierowców i najtańszą ‒ opcją ładowania auta elektrycznego jest prozaiczne wpięcie się zwyczajne, domowe gniazdko z prądem przemiennym o napięciu 230 V. Naładowanie baterii auta do pełna, tak w hybrydzie jak i w pełnym elektryku, zajmie nam kilka dobrych godzin, więc większość kierowców zwyczajnie zostawia samochód podłączony do gniazdka na noc. Dokładnie tak, jak robimy to z naszymi smartfonami.
Drugą najczęściej wybieraną przez kierowców opcją jest stacja szybkiego ładowania samochodu elektrycznego, która wykorzystuje prąd stały o mocy od 25 do nawet 150 kW, a dzięki temu gwarantuje znacznie krótszy czas ładowania. By podładować baterie w stopniu umożliwiającym dojechanie do pracy lub domu, wystarczy wówczas kilka minut podłączenia, zaś napełnienie „baku” do pełna to dla MINI Countrymana SE ok. 2,5 godziny. Jednak ze względu na koszt stacje ładowania wykorzystujemy zwykle do krótszych, rutynowych podładowań.
Jest również trzecia opcja: szybka ładowarka domowa Wallbox, która po instalacji naładuje samochód elektryczny w tempie stacji, a do tego po kosztach naszego dostawcy prądu. Jaki jest jednak koszt ładowania auta elektrycznego?
Koszt ładowania samochodu elektrycznego
Na start warto powiedzieć, że nie istnieje jeden stały koszt ładowania samochodu elektrycznego: tak jak różne są ceny litra paliwa do silników spalinowych, tak różne będą ceny energii za kilowatogodzinę (kWh) dla Twojej baterii. Najtańsza opcja ‒ ładowanie z gniazdka w domu ‒ będzie zależeć od Twojego operatora, gdzie koszt „litra” (czyli 1 kilowatogodziny) waha się od 50 groszy do 1 złotego.
W pełni elektrycznego MINI Coopera SE naładujesz zatem do pełna za ok. 20 zł, co starczy na ponad 200 km trasy. W przeliczeniu na benzynę: to tak, jakby palić 2 litry benzyny na 100 km. Dla typowego kierowcy w porównaniu z silnikiem benzynowym oznacza to oszczędność ok. 1000 zł rocznie.
Oczywiście koszty te istotnie wzrastają, gdy zdecydujemy się na stacje ładowania samochodów elektrycznych. Koszt jednej kilowatogodziny na przeciętnej stacji ładowania to około 1,90 zł, czyli nawet 3‒4 razy więcej niż z gniazdka w domu. W zamian, co oczywiste, zyskujemy znacznie szybsze tempo ładowania auta. Pamiętajmy jednak, że obok stacji komercyjnych coraz częściej możemy natknąć się na stacje publiczne, w których nie zapłacimy ani grosza za naładowanie naszego auta do pełna.
A jak wyglądają koszty w przypadku stacji domowej? Sam koszt instalacji MINI Wallboxa to ok. 3000 zł. Po opłacie instalacyjnej będziemy mogli cieszyć się szybkim ładowaniem w cenie taryfy naszego operatora.
Punkty ładowania samochodów elektrycznych. Sytuacja w Polsce
Barierą strachu dla większości kierowców jest przekonanie, że w Polsce nie istnieje odpowiednia infrastruktura do korzystania z samochodów elektrycznych i hybrydowych. Gdy weźmiemy jednak pod uwagę, że dla nowoczesnego elektryka domową stacją ładowania jest każde gniazdko z prądem, ten pogląd wydaje się zupełnie nieuzasadniony. Tym bardziej że w codziennej eksploatacji, czyli kursowaniu między domem a pracą, ładowanie auta elektrycznego w zwyczajnym gniazdku nocą nie będzie wymagało nawet ładowania baterii do pełna.
Co jednak z dostępną w miastach infrastrukturą stacji? W 2020 r. liczba ogólnodostępnych stacji ładowania elektryków przekroczyła 1000, co daje ok. 0,13 stacji na 100 km drogi. Choć ten wynik może nie wydawać się imponujący na pierwszy rzut oka, to należy pamiętać o kilku czynnikach.
Przede wszystkim stacje ładowania aut elektrycznych są dość gęsto rozmieszczone w największych ośrodkach miejskich, co sprawia, że podróż po metropoliach nie będzie żadnym problemem. Poza tym ilość pojazdów elektrycznych jest wciąż na tyle niewielka, że na jeden punkt ładowania przypadają tylko trzy samochody elektryczne, więc nigdy nie będziemy borykać się z kolejkami do „tankowania”. Wreszcie: kolejne punkty wyrastają jak grzyby po deszczu na parkingach, przy supermarketach i stacjach paliw. Już dziś znajdziemy miejsca w Polsce, gdzie prędzej podładujemy baterię, niż napełnimy bak.
Strach przed elektrykami i rzekomymi trudnościami w ich ładowaniu to znak naszych czasów: czasów energetycznej transformacji, której na drodze stoi przywiązanie do tradycyjnych silników i wrodzona nam niechęć do zmian. Samochody elektryczne nie rozpychają się jednak łokciami, ale każdego roku systematycznie dostarczają nam racjonalnych argumentów, by powoli przesiadać się z oktanów na kilowatogodziny.